Takiego mrozu i ilości śniegu doświadczyłam ostatni raz daaaawno temu, w rodzinnych kurpiowskich stronach. Wtedy zakopywało się w śniegu po pas, lepiło bałwany wyższe od siebie (z pomocą dorosłych) i ogrzewało zmarznięte ręce, stopy i nosy przy ogniu skaczącym w kaflowej kuchni dziadków.
Tego dnia obyło się bez kaflowego pieca, ale miłość rodzinna rozpalić mogła każdego, kto znalazł się w Ich pobliżu. Był śnieg i był niewyobrażalny mróz. Niewyobrażalny, bo nikt nie spodziewał się niemal -20 stopni i jeszcze robienia sesji zdjęciowej w takim czasie! 
Im jednak żadne warunki nie straszne, kiedy są razem. Rodzina to jest siła! I takiej siły życzę każdemu. A sobie życzę każdej takiej sesji. 
Radość, pomysłowość, elastyczność - także ta fizyczna, gwar, śmiechy, pies i ciepła herbata z termosu. Zdjęcia robiły się same. 
Ten mały chłopiec ma wielkie szczęście - zakochani w sobie i w Nim Rodzice, szalejący na Jego punkcie Dziadkowie, niebagatelny w obyciu pies... 
Z resztą co ja będę się rozpisywać. Niech przemówi obraz. 
Back to Top